Czy Andrea Dworkin miała rację?
Relacja z trzeciego spotkania dyskusyjnego klubu feministycznego Labrysu
22 lutego 2025 roku spotkałyśmy się po raz trzeci w ramach naszego dyskusyjnego klubu feministycznego, by porozmawiać o eseju Andrei Dworkin z 1987 roku zatytułowanym Intercourse (Współżycie). Jest on powszechnie uważany za najbardziej radykalny w jej dorobku, jak i najmniej zrozumiany przez odbiorców i krytyków. Mimo że został napisany z rozmachem, porywającym, klarownym i pięknym językiem, jego główne tezy zostały w powszechnej świadomości wypaczone przez liczne błędne, zazwyczaj nieżyczliwe interpretacje. Jego lektura była dla nas dlatego zarówno wyzwaniem, jak i ekscytującym doświadczeniem.
W pierwszym rozdziale zatytułowanym “Wstręt” (“Repulsion”) Dworkin stawia główną tezę swojej książki, posiłkując się analizą noweli Lwa Tołstoja zatytułowanej Sonata Kreutzerowska (1889) oraz elementami życiorysu pisarza. Zestawia treść i warstwę ideologiczną dzieła z biografią Tołstoja, jako że nowela była bezpośrednio zainspirowana relacją z jego żoną Zofią. Jak dowodzą źródła historyczne, w tym pamiętniki pisane przez Zofię, Tołstoj odczuwał wobec niej głęboką odrazę, a mimo to ‒ lub, jak sugeruje Dworkin i sam pisarz, dlatego że ‒ z nią współżył. Do samego aktu seksualnego również żywił wstręt, mimo że, jak opisywała Zofia, przez większą część trwania ich małżeństwa mąż wymuszał na niej współżycie. Gdy był zaspokojony, Tołstoj miał darzyć ją całkowitą obojętnością; zwracał na nią uwagę tylko wtedy, gdy chciał seksu.
Sonata Kreutzerowska miała opisywać jego moralny i emocjonalny stosunek (bądź jego brak) wobec Zofii: opowiada historię mężczyzny, który zabija swoją żonę powodowany nienawiścią i odrazą do niej, do płci żeńskiej, do kobiecej fizjologii oraz do samego współżycia. Ustami bohatera Tołstoj stwierdza, że nierówność płci oraz wstręt mężczyzny do kobiety są nieodłączną częścią heteroseksualnego współżycia oraz siłą inspirującą zabijanie kobiet przez mężczyzn. W odczuciu mężczyzn, relacja między płciami, która powstaje na gruncie współżycia, jest odrażająca, podobnie jak same kobiety, z którymi się współżyje. Utrata dziewictwa jest dla kobiety “strywializowaniem się”, które na zawsze pogrąża ją w oczach mężczyzny.
Posiłkując się wnioskami płynącymi z noweli Tołstoja, Dworkin dowodzi, że (heteroseksualne) współżycie wypacza relacje międzyludzkie (między kobietami i mężczyznami), ponieważ czyni z kobiet przedmioty, a z mężczyzn wyzyskiwaczy. W utworze mąż-morderca uważał, że ciało żony należało do niego, traktował je jako narzędzie służące jego własnej przyjemności. Postępował w identyczny sposób jeszcze jako kawaler, wykorzystując prostytutki i kochanki. Rozpusta, zdaniem Dworkin, polega w zaistniałej sytuacji na tym, że mężczyzna wyzwala się z moralnego związku z kobietą, z którą współżyje, a nadając owej relacji aspekt amoralny, odbiera kobiecie człowieczeństwo. Zauważa, że każda powszednia relacja międzyludzka ma jakiś wymiar moralny, ponieważ ludzie pozostają za siebie moralnie odpowiedzialni; natomiast traktowanie drugiej osoby jak przedmiot lub narzędzie nie pociąga za sobą relacji moralnej. Autentyczność, czułość, bliskość, intymność, człowieczeństwo, zmysłowość, równość i obopólny szacunek są w takiej sytuacji (zdaniem Dworkin, właściwej heteroseksualnemu współżyciu) niemożliwe.
Główny bohater noweli Tołstoja uczynił pierwszy krok na drodze ku zbrodni morderstwa już jako młodzieniec, odbierając człowieczeństwo swoim pierwszym partnerkom seksualnym: wszedł na drogę pogardy i nienawiści wobec kobiet, które swoją kulminację osiągnęły w akcie zabójstwa żony. Dworkin pisze wprost, że dehumanizacja kobiet we współżyciu jest praprzyczyną kobietobójstw (które zazwyczaj mają miejsce w obrębie związku kobiety i mężczyzny).
Zasadniczy problem polega jednak na tym, że współżycie ze swojej natury wytwarza nierówną relację między mężczyznami i kobietami, która na poziomie społecznym warunkuje podległość kobiet w systemie patriarchalnym. W rozdziale siódmym książki zatytułowanym “Okupacja / Kolaboracja” (“Occupation / Collaboration”) Dworkin dowodzi, że we współżyciu kobieta nigdy nie może być w pełni równa mężczyźnie ze względu na nieredukowalną różnicę fizjologiczną między płciami, która determinuje charakter aktu heteroseksualnego. Współżycie nigdy nie było i nie może być takie samo dla kobiet i dla mężczyzn.
Jak pisze Dworkin, status kobiety we współżyciu jest determinowany przez bycie penetrowaną; mimo że kobieta lub inny mężczyzna może dokonać penetracji mężczyzny, status społeczny mężczyzny jako takiego nie jest przez ten fakt determinowany. Dworkin używa słownictwa wywodzącego się z uniwersum wojny, by opisać status kobiety we współżyciu: wkracza się w nią, okupuje, najeżdża, używa, penetruje. Status kobiety we współżyciu ma poważne konsekwencje na poziomie osobistym oraz polityczno-społecznym: skutkuje brakiem prywatności, wolności, szacunku do siebie samej oraz możliwości samostanowienia. Dworkin zauważa, że współżycie wywiera głęboki, wręcz metafizyczny wpływ na kobiety, determinując ich stosunek wobec własnej podmiotowości. Stwierdza, że nie ma analogii między podporządkowaniem kobiet a innych grup wyzyskiwanych, ponieważ źródło owego podporządkowania jest w przypadku kobiet powszechnie uważane za fundament przetrwania ludzkiej egzystencji.
Co więcej, przez ogromną część historii ludzkości kontekst polityczno-społeczny współżycia oznaczał, że kobiety zawsze były (bądź wciąż są) stroną wykorzystywaną, która zasadniczo była pozbawiona narzędzi obrony, jak i możliwości rewanżu (to mężczyźni gwałcą kobiety, a nie na odwrót); nie mogły równie swobodnie co mężczyźni wybierać partnerów seksualnych i współmałżonków, a gwałt w małżeństwie był legalny; od zarania dziejów mężczyźni dominowali nad nimi ekonomicznie, fizycznie i prawnie. Poza odwiecznym ryzykiem przemocy, należy w ten kontekst również wpisać stale obecne widmo ciąży, której konsekwencje ponosiły i wciąż ponoszą głównie kobiety, jak i obecną u wielu kobiet niemożność osiągnięcia przyjemności w seksie penetracyjnym oraz nieumiejętność czy niechęć mężczyzn do seksualnego zadowalania kobiet. Sama nierównowaga fizyczna i polityczna między płciami często znajdywała i znajduje swój wyraz w agresji, wrogości i pogardzie mężczyzn wobec kobiet, którym daje upust we współżyciu. Biorąc pod uwagę ten rozległy kontekst, można zachodzić w głowę, dlaczego kobiety wciąż w ogóle decydują się wchodzić w relacje z mężczyznami.
Co więcej, stwierdza Dworkin, sami mężczyźni potrzebują dominować nad kobietami oraz pragną pełnego ich posiadania w celu osiągnięcia przyjemności seksualnej: podniecenie mężczyzny często wymaga uprzedmiotowienia w jego oczach kobiety. Fizyczna czy społeczna bezsilność kobiet jest erotyzowana, ponieważ tego wymaga męska seksualność. Ona zatem również napędza podległy status kobiet, a nie sama różnica fizjologiczna między płciami.
Co można z tym zrobić? Czy da się zrobić cokolwiek? Zdaniem Tołstojowskiego męża-mordercy, równość między mężczyznami i kobietami jest niemożliwa, ale żeby pohamować się od zabijania swoich żon i partnerek, mężczyźni powinni zostać abstynentami seksualnymi (biorąc pod uwagę fakt, że sam autor wykorzystywał i gwałcił swoją żonę do zaawansowanej starości, taki wniosek jest wyjątkowo obłudny). W swojej analizie Dworkin wnioskuje, że podległy status kobiety we współżyciu zostałby obalony, jeśli kobiety osiągnęłyby realną, materialną możliwość samostanowienia w seksie, czyli pełną kontrolę nad własnym układem rozrodczym oraz każdym pojedynczym elementem współżycia. Należy zaznaczyć, że Dworkin zdecydowanie odrzuca możliwość odwrotnej dyskryminacji, tj. sytuacji, w której to mężczyźni byliby dyskryminowani przez kobiety. Jej zdaniem nadanie kobiecie władzy nad współżyciem oznaczałoby nadanie jej prawa do bycia równą, jako że sama natura współżycia czyni ją podległą. Na marginesie warto zauważyć, że może nasunąć się tu paradoksalny na pierwszy rzut oka wniosek, iż Dworkin zaaprobowałaby współczesne próby walki z luką orgazmową (orgasm gap, odnoszącą się do faktu, że większość heteroseksualnych kobiet nie przeżywa orgazmu, współżyjąc ze swoim partnerem), które zazwyczaj uchodzą za domenę mainstreamowego pop-feminizmu, a nie poważnej refleksji nad statusem kobiet. Jak można jednak wywnioskować z jej analizy, wcale nie jest to tak błaha rzecz.
Dworkin poświęca też chwilę uwagi na postawy i praktyki, które nie prowadzą do równości, mimo że za takie niekiedy uchodzą. Krytykuje liberałów, którzy dwoją się i troją, żeby tylko uniknąć samej możliwości refleksji nad tym, że być może heteroseksualne współżycie faktycznie jest źródłem niskiego statusu kobiet, i którzy wręcz dowodzą, że prawdziwe wyzwolenie kobiet opiera się na współżyciu. Dworkin diagnozuje też kobiecą współodpowiedzialność za własne uprzedmiotowienie (które nazywa “kolaboracją”): kobiety są tak głęboko “urobione” przez patriarchat, że same stosują jego narzędzia w celu pogłębienia swojej podległości; cenią wyżej mężczyzn niż kobiety i siebie same, “przygotowują swoje ciało do pieprzenia [to fuck] zamiast do wolności”. Dworkin nazywa zniewagą twierdzenie krytykowanych tu liberałów, że “wolnością” idealnie “urobionej” przez patriarchat kobiety jest wolność do bycia wykorzystywaną we współżyciu.